środa, 13 maja 2015

Co się stało z naszą klasą?

Pytał  Jacek Kaczmarski w swoim utworze, pyta również Tadeusz Słobodzianek w dramacie pt."Nasza klasa". To właśnie tę sztukę w reżyserii Ondreja Spišáka miałam przyjemność oglądać 3 miesiące temu w Teatrze Dramatycznym na Woli, a Was zapraszam do mojej krótkiej recenzji na jej temat.


Dramat "Nasza klasa" to historia dziesięciu uczniów z jednej klasy. Razem bawią się, śpiewają piosenki, uczą, a z czasem również wchodzą w dorosłość. Każdy z nich ma jakieś marzenia - jeden chce zostać pilotem, drugi księdzem, a trzeci gwiazdą filmową. Nie przejmują się tym, że w pewnych kwestiach się różnią - jeden jest katolikiem, drugi Żydem, a trzeci ateistą. Coś jednak sprawia, że młodzieńcze ideały szybko odchodzą w niepamięć, a narodowość i ideologia stają się ważniejsze niż przyjaźń. Co takiego musi się stać, że dawni koledzy potrafią zgwałcić dawną koleżankę, a nawet zabić jeden drugiego w imię wyższych ideałów?

Jest to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami prawie 3-godzinna opowieść o dwudziestowiecznej Polsce. Jest okrutna II wojna światowa i zagłada Żydów; są czasy stalinowskiego reżimu i ubogiego PRL-u. Sztuka pokazuje, jak łatwo jest popaść w nienawiść i stracić wszelkie ludzkie odruchy, a reżyser próbuje dociec działania mechanizmu tragedii, jaka dotyka ludzi.


Idąc na te sztukę spodziewałam się raczej dość "lekkiej" historii o grupce przyjaciół i ich losach podczas różnych historycznych zawirowań. Nie spodziewałam się jednak tak DOSŁOWNEGO uderzenia realności. Scena gwałtu na dawnej szkolnej koleżance czy morderstwa dawnego przyjaciela tak mną wstrząsnęła, że później dość długo rozmyślałam nad tym, co sprawia, że ludzie posuwają się do takich czynów. W sztuce bardzo namacalne i realistyczne było również nawiązanie do pogromu Żydów w Jedwabnem latem 1941 roku, gdzie większość z ofiar została spalona żywcem w stodole. Później człowiek zaczyna zadawać sobie pytanie, gdzie tak naprawdę kończy się jego wolność i jakie jest jego przeznaczenie, a także jak postąpiłby, gdyby sam znalazł się na miejscu bohaterów dramatu.


Wraz z biegiem czasu i wydarzeń kolejni bohaterowie zaczynają umierać. Biorą wtedy swoje szkolne ławki oraz krzesła przez cały czas obecne na scenie i odchodzą w cień. Gdy prawie wszyscy znikają już z głównej sceny dla widza jest to znak, że dochodzi do niejako "puenty" i końca spektaklu, a gdy zapalą się światła i milkną brawa wielu daje sobie jeszcze czas na przemyślenie tego, co zobaczyli, zostając przez kilka minut na swoim miejscu...

Warto wspomnieć, że "Nasza klasa" to pierwszy polski dramat uhonorowany literacką nagrodą "Nike".


Wśród obsady znajdziemy m.in. Izabelę Dąbrowską, Monikę Fronczek, Annę Gryszkównę, Przemysława Sadowskiego czy Leszka Lichotę. Migawki ze spektaklu znajdziecie TUTAJ - bardzo polecam i zachęcam do obejrzenia na żywo. Sztuka cały czas jest grana na deskach Teatru Dramatycznego, a w tym miesiącu wystawiana będzie 26 maja. Po więcej informacji zapraszam na stronę Teatru - http://teatrdramatyczny.pl/.


Podsumowując: mocna sztuka, realistyczna, bardzo poruszająca. Może odrobinę za długa, bo prawie 3-godzinne siedzenie i ciężka tematyka dają się koniec końców we znaki.

Na koniec zapraszam do przesłuchania tytułowej piosenki Jacka Kaczmarskiego:


Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy - http://teatrdramatyczny.pl/

1 komentarz: